czwartek, 22 marca 2012

Rozdział 22


/Rano u Hazzy/
Harry obudził się około 7. Dużo rozmyślał. O Vick, o ich dziecku. Nie wiedział czy ma jeszcze u niej jakieś szanse. Chciałby z nią być. Kochał ją, a teraz jeszcze będzie miał z nią dziecko. Bał się tylko, że Vick może mu już nie wybaczyć. Podobno jakaś dziewczyna była w nim w ciąży. Tylko jak to możliwe? Przecież on by jej nie zdradził. Nie mógłby, kochał ją, kocha i zawsze będzie kochał. Zaczął wszystko dokładnie analizować.

Vick powiedziała mi to 7 lutego, dokładnie cztery dni temu. Przyszła do mnie i powiedziała, że poprzedniego dnia była u niej jakaś dziewczyna. Ta dziewczyna niby była ze mną w ciąży. Powiedziała wtedy, że straciłem jej zaufanie, że mnie kocha ale nie może być ze mną. Zdradziłem ją 3 tygodnie temu, znaczy wtedy mi tak powiedziała. Powiedziała, że będę miał dziecko z inną i dlatego z nami koniec... Czekaj! Wróć! Przyszła do mnie 7 lutego, czyli trzy tygodnie temu, był 17 styczeń. Byliśmy wtedy razem. Nie mogłem jej zdradzić. Byłem z nią i z chłopakami. Następnego dnia miał być koncert. To był nasz ostatni dzień przed kolejnymi koncertami. Czyli to nie jest moje dziecko. Nie zdradziłem Vick. muszę jej to powiedzieć. Mam nadzieję, że mi wybaczy - rozmyślał

Wyskoczył szybko z łóżka. Pobiegł się przygotować. Zjadł szybkie śniadanie i szybko wyszedł z domu.
-Gdzie ci się tak spieszy? - spytał Liam, widząc go w drzwiach
-Muszę jej wszytko wytłumaczyć. Muszę z nią porozmawiać - powiedział szybko, wsiadł w samochód i odjechał z piskiem opon. Po chwili zjawił się pod domem dziewczyn. Stanął przed drzwiami i niepewnie nacisnął dzwonek. Otworzyła mu Vick, chyba właśnie się obudziła bo była jeszcze w piżamie...No tak była 9, więc się jej nie dziwił.
-Harry? Co ty tu robisz? - spytała z zaspanym głosem
-Obudziłem cię? - zapytał
-Powiedzmy, że tak. To co cię tu sprowadza? - wpuściła go do środka
-Słuchaj myślałem dzisiaj o tym wszystkim.
-Znaczy o czym? - przerwała mu
-Ja nie mogę być ojcem dziecka tej dziewczyny co u ciebie była.
-Skąd ta pewność?
-No bo, przeanalizowałem wszytko i w ten dzień byłem z tobą - powiedział pewnie
-Yyy? - nie zrozumiała go
-No bo, przyszłaś do mnie 7 i wtedy niby minęły 3 tygodnie od mojej niby zdrady. Czyli wypadało by to 17 stycznia...
-Dzień przed naszymi koncertami, który spędzaliśmy wszyscy razem. Przez cały czas byłeś ze mną. To znaczy, że...
-Znaczy, że nigdy cię nie zdradziłem, a to nie jest moje dziecko - powiedział uradowany Hazza
-Jaka ja byłam głupia, przecież mogłam najpierw sprawdzić którego to było dnia... - wyraźnie posmutniała
-Ej. Przecież nic się nie stało. Ważne, że wszystko się wyjaśniło... Tylko, co będzie teraz z nami? - spytał zaniepokojony
-Harry... wiesz, że cię kocham...
-Ale musisz wszystko przemyśleć, tak? - przerwał jej
-Nie, to znaczy... - nie wiedziała co dokładnie ma powiedzieć. Najchętniej rzuciłaby się mu w ramiona.
-Jak coś postanowisz to daj mi znać - chciał wyjść, lecz Vick złapała go za rękę. Odwrócił się do niej przodem, a ona tak po prostu się w niego wtuliła. Przytulił ją mocniej do siebie.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem - szepnął jej do ucha
-Brakowało mi ciebie - powiedziała patrząc w te jego zabójcze zielone oczy. Przysunęła twarz bliżej jego, delikatnie musnęła jego usta. Całowała go delikatnie, on zaczął oddawać jej pocałunki. Po chwili całowali się już bardziej namiętnie. Było tak jak kiedyś. Ich uczucia do siebie nie zmalały, a nawet się zwiększyły. Może to przez tęsknotę... widzieli się, ale nie mogli się przytulić, pocałować, choć oboje tak bardzo tego chcieli. A teraz stoją w jej domu, patrzą sobie w oczy, żyją chwilą. Zachowują się tak, jakby za chwilę znów mieli się nawzajem stracić. Jakby to był tylko sen, piękny, realistyczny sen z którego nie chcieli się budzić.
-Uuuuu. Nasze gołąbeczki się pogodziły - powiedziały dziewczyny stojąc na schodach i przerywając tą jakże romantyczną chwilę.
-Wiedziałam, że w końcu się pogodzicie - powiedziała Ashley

Nagle do domu wbiegła dzicz. Trochę się zdziwili, gdy zobaczyli Vick tulącą się do Hazzy.
-yyy...czy wy...? - zaczął Liam
-Harry! Znów mnie zdradzasz?! - krzyknął Lou
-Czyli, że jesteście razem? - spytał Niall
-Nie! Hazza jest mój! Tylko mój! - darł się dalej Louis
-Ja już nic nie rozumiem... - powiedział Niall i wszedł do kuchni, cały Niall.
-Harry już mnie nie kochasz? - spytał z udawanym płaczem Lou
-Oczywiście, że cię kocham - powiedział Hazza i przytulił Louisa
-Mam być zazdrosna? - spytała Vick ze śmiechem
-Ciebie też kocham - Hazza oderwał się od Lou i pocałował Victorię
-Też?! Ja się tak nie bawię! Wybieraj ja albo on - powiedziała oburzona Vick
-Tak, wybieraj! - powiedział poważnie Lou
-Yyyy...ale ja nie mogę między wami wybrać - powiedział w końcu Hazza
-Nie to nie, czyli nie chcesz żadnego z nas - powiedział Louis
-Właśnie, z nami koniec. Chodź Lou - powiedziała Vick, wzięła Louisa za rękę i poszła do kuchni. Hazza stał tam, trochę zdezorientowany. Reszta się z niego śmiała.
-Wy powinniście zostać aktorami - powiedziała przez śmiech Ashley, a reszta jej przytaknęła.
-Zły zawód wybraliście - dodał Liam
-Chyba nie myślisz, że to było na prawdę - próbowała przestać się śmiać Vick. Podeszła do Hazzy i go delikatnie pocałowała. Reszta tarzała się ze śmiechu.
-Dobrze, że w końcu znów jesteście razem - powiedział Liam. Posiedzieli u dziewczyn do wieczora, oglądali film, wygłupiali się i wszyscy usnęli na kanapach.

------------------------------------------
haha jaka beznadziejna końcówka ;D
Nie wiem, czemu to napisałam :]]
Komentujcie proszę :))
xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz